Brydżowy nagłówek

Brydż tylko po sześćdziesiątce?

Przeglądając czasopisma skierowane do brydżystów oraz wszelakie tego typu strony internetowe rzuciła mi się w oczy jedna rażąca kwestia - a mianowicie wszędzie jest zakładka pt. "Młodzież". A w tej zakładce albo rozdania, które udają mądre (a na marginesie dopisek - pamiętaj, nie otwieraj 1 w kolor bez 12PC!), albo jakieś doniesienia z niszowych turniejów, na których pierwszą nagrodą jest pluszowy misiek.

Rozumiem, że brydż jest sportem, a w sportach są różne kategorie wiekowe. To jestem w stanie pojąć, jednakże uderza mnie infantylne czy podrzędne traktowanie młodzieży grającej. Kiedy jestem na obozie szermierczym, na rzucone (najczęściej przeze mnie) hasło "w pokoju tym i tym -gramy w brydża" przychodzą sami młodzi ludzie. Nikomu ze starszych, grających się po prostu nie chce. Tymczasem na okładkach pism brydżowych są sami panowie w wieku lat sześćdziesięciu.

Dlatego zamierzam tutaj udowodnić, że brydż to sport ludzi młodych. Mam zamiar nauczyć moje siedmioletnie rodzeństwo tejże gry, a o moich postępach będę pisać tutaj, w tym tekście:

  1. Moja siostra zareagowała na brydża entuzjastycznie, przy czym wciąż ma problem z opanowaniem starszeństwa figur i kolorów. Rzeczowej edukacji nie rozpocząłem...
  2. Mój brat stwierdził, ze jest to zbyt skomplikowane, moja siostra opanowała otwarcia naturalne 1 w kolor. Poluję na talię kart, której u mnie w domu brak
  3. Moje rodzeństwo gra bardzo chętnie. Niestety, ja muszę grać za dwóch, i to bez nsowskiej ciągi, kształtuję więc złe nawyki. Moja siostra sprawnie ugrała niestuprocentowego szlemika.

Autor: Tomasz Pełka, klasa IIIc Gimnazjum nr 52 w Krakowie